„Gorzów w różowych okularach 2”
Czyli kolejny film o moim mieście.
Informacja o tym, że pojawiła się druga część filmu ucieszyła mnie, bo pierwszy przypadł mi do gustu, mimo iż nie jest to kino popularne i nie da się go nazwać mega produkcją, a może właśnie dlatego.
Postanowiłem wybrać się na premierę. Jako, że ostatnio oglądałem ten film z synem, zaproponowałem mu wspólne wyjście i tym razem, na co zgodził się ochoczo.
W holu, mimo iż przyjechaliśmy dość wcześnie, było sporo osób w tym pani Dominika (reżyserka) oraz jedna z bohaterek pierwszej części filmu. Jak się później okazało także trójka z postaci będących bohaterami części drugiej.
Przejdźmy jednak do samego filmu. Tym razem początek z grubej rury, czyli bez znanej z wcześniejszego filmu zajawki w postaci spaceru w „różowych okularach”.
-Tato, a tym razem to nie patrzą przez te różowe okulary? – moja latorośl zwróciła mi na to uwagę mniej więcej w tej samej chwili, kiedy ja uznałem, że może to i dobra decyzja, bo momentami miałem wrażenie, że tego spaceru w okularach było w pierwszym filmie za dużo.
Zaczęło się spacerem boso po ogrodzie, odrealnionym podlewaniem kwiatów blaszaną konewką i opowieścią o starej szafie, która wypełniona książkami stała w pokoju bohaterki niczym brama do Narnii. Wejście do krainy Julii, buddystki, aktorki, kobiety poszukującej swojego szczęścia, a może miejsca do życia.
Kolejna postać wyrywa nas z zaczarowanej krainy Julii, a robi to grą na flecie i recytowanym wierszem. Jest to najstarszy bohater drugiej części, będący dziarskim poetą, prezentuje się wierszami podszytymi nutką ironii i dowcipu.
Chwilę później duży Fiat 125p, Sebastiana miłośnika PRL-owskiej motoryzacji i autokarów, wiezie nas prosto na koncert muzyka Kamila „Wrathu”. Koncert nietypowy, bo na dachu.
Całość ogląda się ciekawie. Opowieści o ludziach i ich zainteresowaniach. W moim odczuciu od strony technicznej film zrobiony lepiej od poprzednika.
Może nie jestem filmowcem i nie potrafię ocenić tego profesjonalnie, jednak sposób zmontowania scen, a nawet sama praca kamery wydawały mi się swobodniejsze i mające więcej „oddechu”, luzu.
To mi się podobało.
Tylko gdzieś uciekł mi klimat z pierwszej części filmu. Ta miejsko-nadbrzeżna atmosfera Gorzowa zalana różowym sosem. Tym razem mamy dokument o ludziach i ich pasjach, jednak nie czułem w nim związania z Gorzowem poza kilkoma ujęciami katedry czy wiaduktu nad Wartą. Nowy film opowiadał o ludziach i ich mniej lub bardziej nietypowych zainteresowaniach. Jednak tak naprawdę mogli to być ludzie ze Szczecina, Poznania czy Nowej Soli.
W części pierwszej mieliśmy „kotwicę” w postaci sympatycznej właścicielki „Letniej”. Restauracji, która jest wrośnięta we współczesny Gorzów. Kto nie wie, gdzie są miejsca takie jak Bułki z pieczarkami, Studnia Czarownic czy Letnia, ten nie mieszkał w Gorzowie.
Inna bohaterka pierwszego filmu pokazana podczas malowania nadwarciańskich pejzaży, czy gorzowskich parków opowiadała z sentymentem o mieście i pokazywała go w swoich pracach. W nowym filmie takich osób i miejsc mi zabrakło.
Podsumowując, film ciekawy, wart obejrzenia i poznania nowych ludzi, którzy odważyli się w nim na ekshibicjonizm umysłu i duszy, pokazując swoje pasje innym.
Jednak brak w nim tej odrobinę nierealnej atmosfery z pierwszego filmu, tworzonej przez zabieg „spaceru w różowych okularach”, magicznego pana w meloniku oraz miejsc i ludzi wrośniętych w tradycje i ducha miasta.
Film wciąż na temat ludzkich pasji i człowieczeństwa. Moim zdaniem oglądanie części drugiej powinno być poprzedzone wcześniejszym zapoznaniem się z pierwszym filmem.
Po prezentacji była krótka rozmowa z reżyserką i trójką z czworga postaci pokazanych w czasie seansu. Można było zadawać pytania i poznać ich bliżej.
Ze zdań wypowiedzianych przez bohaterów filmu i rozmów z reżyserką wynikało, że jest ona nie tylko reżyserką, ale i sprytnym psychologiem potrafiącym namówić zwykłych „niezwykłych” ludzi do otworzenia się przed kamerą.
To oraz błysk pasji w oku pani Dominiki, gdy mówiła o filmie sprawia, że jest szansa na kolejną część dokumentu o Gorzowie, czy może raczej o Gorzowianach.
Powiązane linki:
- „Gorzów w różowych okularach” – część I