Tenisówki „czerwonego kapturka” jadą na wakacje czyli ile może wytrzymać tani but?
W ramach przygotowań do urlopu Szanowna Małżonka odkryła w naszej rodzinie braki odzieżowe. Szczególnie obuwnicze u córki. W efekcie końcowym spędziliśmy w sumie sześć godzin w sobotę i niedzielę, uprawiając turystykę zakupową. Sześć godzin dla faceta spędzonych w sklepach obuwniczych to piekło, prawdziwa „hard road to hell.„
Efekt finalny: jedne sandałki oddane do reklamacji, (jak dla mnie nawet bucik dla 5- letniej dziewczynki powinien wytrzymać dłużej niż dwa miesiące, a tak nie było w tym przypadku, na szczęście odnalazłem paragon), oraz zakupione: różowo-złote klapki na basen, sandałki Lasockiego, różowe tenisówki z Zosią i…
…i widoczne na głównym zdjęciu tenisówki dla taty w kolorze odbiegającym od reszty zakupów.
Całość zmieściła się w 100 zł, w tym moje tenisówki czerwonego kapturka rozmiar 44, w najniższej chyba w Gorzowie promocyjnej cenie 34 zł. Mogę śmiało powiedzieć, że małżonka jest mistrzynią w kupowaniu butów, choć swoje wynalazłem sam, nudząc się w sklepie. Po dwóch dniach i kilku godzinach „zwiedzania sklepów” trzy z czterech par butów kupiliśmy w CCC (tam przy okazji też złożyliśmy wspomnianą reklamację).
Obuwniczo jesteśmy gotowi na urlop. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie ceny od 70 PLN w górę za tenisówki czy trampki to jakaś paranoja. Ten typ obuwia w moim dzieciństwie to był najtańszy but na wakacje, który nawet jak utknął w błocie, to nie było go szkoda. Teraz ceny „buta z gumy i szmatki” odlanego z formy zaczynają się od 70 zł. Jak dla mnie przesada. Chyba się stary robię…
Relację z użytkowania „tenisówek czerwonego kapturka” na stopie rozmiaru 44, bardziej pasującej do złego wilka, zdam szczegółowo po powrocie, a może częściowo też w czasie urlopu.
Udanych wakacji i zapraszam na wycieczki „czerwonych tenisówek” na Instagramie.