Tour Salon 2016 – relacja z pobytu

Tour Salon zakończony. Jak było? Jak wszędzie – „plusy dodatnie i plusy ujemne”.

Jako, że się spóźniłem o godzinę, musiałem pobiegać przy bramkach i odstać w kolejce, żeby znaleźć osobę, która mogłaby mnie wprowadzić na teren targów jako zarejestrowanego uczestnika.

Wszedłem na teren hali, a tam pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to wielki kolorowy autobus jednego z poznańskich biur podróży (jeju, jak on mi się podobał w środku. Gdyby nie to, że uwielbiam latać, zastanowiłbym się nad wycieczką tym komfortobusem). zdjęcie

Irizar CT OSKAR

Komfortowy autokar Irizar naszpikowany systemami mającymi uprzyjemnić podróż

Organizatorzy przygotowali dla blogerów salkę, w której można było podłączyć się do prądu oraz wypić kawę, herbatę czy wodę. Duży plus.

Wystawców było dużo, ale nie aż tak dużo, jak się spodziewałem ( praktycznie połowę terenu targów turystyki obstawiały prezentacje służb ratunkowych policji, straży i różnego rodzaju atrakcje dla dzieci z tzw. „Strefy Urwisa”… Przez chwilę aż żałowałem, że moja dwójka siewców chaosu została z żoną w domu, a przecież to małżonka jest ostatecznym korektorem moich wpisów, zaś dzieciaki jedynym powodem niektórych z naszych wycieczek. Bez niej na blogu byłoby o 50% mniej przecinków, a bez nich nie byłoby mnie pewnie w Tirepark ;)).

Głównie wystawcy z Polski – praktycznie każdy region, choć brakowało mi trochę górali, podobnie jak czuć było niedosyt firm przewozowych, które praktycznie się nie pokazały na tych targach.

Zaskakująco mocno pokazało się lubuskie. Duże stoiska winiarni z województwa lubuskiego rywalizowały o palmę pierwszeństwa z Międzyrzeckim Rejonem Umocnieniowym i lubuskimi parkami krajobrazowymi. Nawet miałem okazję na targach pojeździć na jednej ze ścieżek rowerowych lubuskiego! (fajny bajer)

wine2wineWirtualna wizyta w Parku Mużakowskim

Winiarnie z okolic Zielonej Góry, Nowej Soli i Nowego Miasteczka prezentowały się bardzo atrakcyjnie, a możliwość degustacji i zakupu ich produktów była dodatkowym atutem.

Jedynie skromne stanowisko AWF wyglądało jakoś tak ubogo i niezbyt ciekawie, mimo że powierzchniowo nie było wcale małe.

Wielkopolska i Małopolska zachęcały zamkami, wyrobami z piernika i tańcami ludowymi.

torun

Słodkie wyroby Żywego Muzeum Piernika

Jak to możliwe, że jeszcze nie byłem z dzieciakami w Toruniu?

Z zagranicznych stoisk intensywnie zachęcali do odwiedzin sąsiedzi zza Odry. Szczególnie bliska mi Brandenburgia, do której robię czasem rodzinne wypady, a która była silnie reprezentowana przez spory zespół na czele z przemiłą panią Klarą i panem Michałem, z którym miałem okazję już wcześniej nawiązać kontakt wirtualny.

brandenb

Jednak bardzo interesująco prezentowały się też dalsze regiony Niemiec, zachęcając pięknymi zamkami czy wyrobami z ręcznie malowanej porcelany.

misnia

Fr. Petra Schlechte w trakcie wykonywania tradycyjnych dekoracji na porcelanie.

misnia2

Duże stanowisko Rumunii przypomniało mi znowu o moim niedawnym noworocznym planie podróży „Must see„. Coś mnie pcha ponownie ku temu krajowi… ;)

Z dalszych rejonów można było znaleźć stanowiska promujące podróże do Wietnamu, Dominikany czy Filipin. Szczególnie to ostatnie sprawiło, iż zaczynam rozmyślać nad korektą mojej listy miejsc do odwiedzenia. Pan obsługujący stoisko Filipin (pracownik ambasady) zachęcił mnie w na wpół prywatnej rozmowie do odwiedzin tego odległego kraju bezcennymi podpowiedziami, których nie dało by mi żadne biuro podróży.

W sobotę Blog Meeting. Salka na spotkanie z blogerami ta sama co w piątek, choć ciężko ją było zidentyfikować, bo na informacji o spotkaniu podany był numer Sali, a ta jako jedyna nie była oznaczona na drzwiach. O dziwo, choć to w sobotę miało być spotkanie Tour Salon Blogmeeting, to tego dnia nie było w sali ani herbaty, ani kawy, nie było niczego. O umówionej godzinie nie było także nikogo z organizatorów. Blogerzy pojawili się i czekali, czekali, aż niepewnym krokiem zaczęli schodzić się przedstawiciele pierwszych zainteresowanych firm. Chwilę później pojawili się także organizatorzy Tour Salon. Najwyraźniej zauważyli brak czegokolwiek i już po kilkunastu minutach pojawiły się dwa imbryki, z kawą i herbatą oraz jak się okazało przygotowane wcześniej stojaczki z nazwami blogów.

Dalej poszło jak z płatka i spotkanie zaczęło się powoli rozkręcać. Czas upływał szybko na rozmowach krótszych i dłuższych z kolejnymi przedstawicielami firm i organizacji turystycznych.

Podsumowując, spotkanie uważam za udane. Wiele ciekawych prezentacji, interesujące warsztaty z fotografem Marcinem Dobasem, sporo reprezentujących się firm, nawet z bardziej egzotycznych rejonów świata. Silna reprezentacja lubuskiego i lubianej przeze mnie Brandenburgii, co mile połechtało mój patriotyzm lokalny.

Dla organizatorów duży plus za pomysł z organizacją kolejnego TS Blogmeetingu oraz zorganizowanie możliwości dobrego noclegu dla przyjezdnych w pobliskim hotelu. Szczególnie atrakcyjne było jego umiejscowienie – blisko hali targowej i… dworca PKP, co było szczególnie ważne dla mnie, ponieważ ostatecznie zdecydowałem się na przyjazd pociągiem. Nigdy nie miałem okazji nocować w tym hotelu, a po tej wizycie wydaje mi się być całkiem atrakcyjnym miejscem jako „punkt przesiadkowo-noclegowy” w Poznaniu ze względu na bliskość PKP/PKS, a nawet niezbyt długą drogę na lotnisko.

Minus za słabą organizację dnia pierwszego, a raczej jej brak. Choćby nieoznaczoną w żaden sposób salę dla blogerów czy słabo poinformowaną obsługę przy wejściu na targi (niektórzy nie wiedzieli nawet o czymś takim jak TS Blogmeeting). Dało to jednak w piątek czas na swobodne zapoznanie się ze stoiskami targowymi bez jakiś napiętych terminów, co też miało swoje zalety. Kolejny minus za sobotnie spotkanie, które było kompletnie nieprzygotowane (na szczęście organizatorzy szybko zauważyli „zgrzyt” i robili, co mogli, aby zatrzeć złe wrażenie).

Po spotkaniu widzę więcej zalet niż wad, więc było dobrze. Za rok pewnie będzie jeszcze lepiej. Można by np. dla wystawców zainteresowanych takim spotkaniem przygotować krótkie informacje – takie resume o blogach, bo miałem wrażenie, że wielu w ogóle nie znało żadnego z nich. Do tego niewielkie dopracowanie formy głównego spotkania TSblogmeeting i będzie 10 punktów na 10 ;)

Jak na pierwszą wizytę w Poznaniu po około 18 latach jestem jak najbardziej usatysfakcjonowany wizyta po latach zachęciła mnie do częstszych odwiedzin w tym mieście.

Powiązane wpisy:

Wizyta w Brandenburgii – Tierpark Cottbus

Recenzja z pobytu w hotelu Novotel w Poznaniu

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.